I widzisz, kotku, jak to jest. Żyjemy sobie, nikomu nie robimy nic złego, a raczej przeciwnie, kochamy ten kraj, tych ludzi, cieszymy się i martwimy razem z innymi i nagle ciach, trach, łapią Cię jak zbrodniarza, wbrew wszelkim zasadom i regulaminom, i izolują gdzieś w piaskach, w lesie. I siedzisz bezsilny i tylko [w] serce wbija się piekąca zadra. Wbić łatwo, wyciągnąć prawie niemożliwe. Kto to takiego coś wymyślił? Zamiast dyscypliny – rozprzężenie i w ogóle wielka mistyfikacja i imitacja wojska. Parodia. Do tego nie powinno się przecież dopuszczać. Jakieś autorytety, jakieś sprawy muszą pozostać prawdziwe. Skoro nie umiemy wszystkiemu, całemu życiu nadać właściwego sensu, to niech przynajmniej instytucje nieskompromitowane nie są wystawiane na próby tego rodzaju. Ciekawe, jak ja spojrzę na wojsko (do którego zawsze mimo wszystko czułem sentyment – wiesz, my, mężczyźni), jak patrzę na to teraz. No nic, to jakoś zdołam sobie wytłumaczyć […].
Lipa, woj. tarnobrzeskie, 30 czerwca
Jolanta Drużyńska, Stanisław M. Jankowski, Kolacja z konfidentem. Piwnica pod Baranami w dokumentacji Służby Bezpieczeństwa, Kraków 2006.
Dni lecą teraz szybciej, już jakoś się wciągnąłem w ten bezsensowny kierat. Rysuję w świetlicy, zapominam o czasie i dzień staje się pewną ilością kresek i kolorów kładzionych kredkami. […] Wszyscy mają już po dziurki w nosie tej paradoksalnej sytuacji. Kadra, i w pułku, i w dywizji, nie mówiąc o żołnierzach. No cóż, wszystko ma swój koniec. Złość tylko bierze, że za taki gwałt uczyniony na ludziach nikt nie będzie odpowiadał. To jest to, co najdotkliwiej trapi nasz naród – brak odpowiedzialności. Wszystko tłumaczy się jakimiś bliżej niesprecyzowanymi wyższymi racjami, często ukrywając tym sposobem głupotę, nieporadność, brak fachowości. Tak to jest. Do tego przyzwyczajano Polaków tyle lat i trudno będzie to odkręcić […].
Lipa, woj. tarnobrzeskie, 5 lipca
Jolanta Drużyńska, Stanisław M. Jankowski, Kolacja z konfidentem. Piwnica pod Baranami w dokumentacji Służby Bezpieczeństwa, Kraków 2006.
Znowu przywieźli bandę tych kryminalistów ostatniego gatunku, zdeklarowanych półgłówków i chcą te kaleki umysłowo-fizykalne nauczyć wojskowości, musztry i odebrać od tego elementu przysięgę. Nie wiem, kto tu postradał ostatnie poczucie przyzwoitości i zdrowego rozsądku. Jeszcze chcą im broń wydać. Przecież to będzie zwykła ponura farsa. I tak uczy się przywiązania do ojczyzny. Płakać się chce z bezsilności, wiedząc, że nikt z odpowiedzialnych nie poniesie za to nieporozumienie żadnej odpowiedzialności. Oj, ludzie, ludzie. I to mają być Polacy. Ja się wiele rzeczy spodziewałem, ale nie tego. To jest upodlenie i sponiewieranie wszelkich godności. Nic nie można na to poradzić. Ci ludzie dookoła albo nigdy nie słyszeli albo dawno zapomnieli o ideałach, ideach, godności, wszystkim, co było niegdyś nieodłączne z mundurem i godłem narodowym. Zresztą nasz codzienny widok pod garnirowanym klubem. Pijani w sztok oficerowie zachowują się jak zwykłe opryszki. A tutaj mi trują o zachowaniu żołnierza, ale nie z serca to, tylko z regulaminów czytają, żeby się nie pomylić. Psiakrew […].
Lipa, woj. tarnobrzeskie, 7 lipca
Jolanta Drużyńska, Stanisław M. Jankowski, Kolacja z konfidentem. Piwnica pod Baranami w dokumentacji Służby Bezpieczeństwa, Kraków 2006.
Dzisiaj znów była dyskusja, czy malować cerkwie i wieże kościelne, czy nie, tym razem głosy były podzielone. Ale sporu nie rozstrzygnięto. Ktoś powiedział: to są zabytki, a inny – to jest sprawa polityczna, i widzisz, w co mnie wplątali. Sprawa polityczna na szczeblu gminy. Mniejsza z tym, zrobię to, co będą kazali, ale tym razem złożę raport o całym przebiegu służby, bo nie chce mi się pomieścić w głowie to, co widzę i co dotyka mnie bezpośrednio na każdym kroku […].
Takie rzeczy nie mogą przejść bez echa, bez śladu. Świadczyłoby to, że już całkiem zdurnieliśmy, cały naród. A tak przecież nie jest. Ludzie chcą robić, chcą zarobić, chcą widzieć, jak to ciasto rośnie, ale ile lat można patrzeć na zakalec. Ręce opadają, łza się w oku kręci. A tu sytuacja taka – mówisz: panie, ta śrubka mi nie gwintuje, a on: więc się rzeczywistość nie podoba, załatwimy, a potem wyżej jeszcze mówią, [że] sprawa ob. takiego wykracza poza normalne ramy, to nie sprawa śrubki, to polityczna afera. No i już obywatel nie zwraca nikomu uwagi i produkuje śrubki bezgwintowe. Wtedy mówią: no, no, poprawił się, teraz wie, gdzie jego miejsce […].
Kretynizm zatacza coraz szersze kręgi. Kiedy dotknie prostego chłopa, bo klasa robotnicza jest już zżarta przez tego robaka, to zacznie on siać pszenicę do góry nogami, tak żeby korzonki wygrzewał się do słońca. […] Chwilami mam już dość tego idiotycznego czasu. Napada mnie nieprzeparta chęć wsiąść do pociągu i uciec jak najdalej stad, zapomnieć o wszystkich sierżantach, majorach z całego świata. Tak trudno spotkać tu normalnego człowieka, wszyscy jakby pod działaniem środków psychogennych, jakby oszołomione automaty. Co to za wnętrze mają – rury wypalone alkoholem i zalewem głupoty […].
Hrubieszów, 16 lipca
Jolanta Drużyńska, Stanisław M. Jankowski, Kolacja z konfidentem. Piwnica pod Baranami w dokumentacji Służby Bezpieczeństwa, Kraków 2006.